Layout by

poniedziałek, 20 lipca 2015

대화 4

   
   Na wstępie przepraszamy za tak długą przerwę ( mamy nadzieje, że ktoś to jeszcze czyta). Rozdział nie jest powalający, można by rzec, iż jest okropny. Niestety na chwile obecna nie powstanie lepszy.
Prosimy również o odrobinę cierpliwości, następne części już powstają i są znacznie bogatsze nie tylko pod względem treści :)
Jeszcze raz prosimy o wyrozumiałość i aby już nie przeciągać, zapraszamy do czytania.

 ..................................................................




     Ostatnie dni listopada. Zima zbliżała się dużymi krokami, a wraz z nią ośnieżone drogi i iskrzący się puch, który jak białym kocem okrywa wszystko wokół. Zegar na pobliskiej wieży ratuszowej wybił 7:30. Młoda dziewczyna o imieniu Kang Je Mi kierowała się właśnie w stronę budynku liceum, gdzie jako pierwsza z lekcji mała odbyć się matematyka, przedmiot znienawidzony przez ponad 89% uczniów.
    Znudzona, niewyspana i obolała, ziewając co chwilę, wolnym krokiem podążała wzdłuż ulicy prowadzącej wprost do wejścia na dziedziniec publicznej placówki. Po niecałych 15 minutach, powolnego spaceru dotarła pod szkolną bramę. Przeciągnęła się, ziewając przy tym głośno i nadal lekko zaspana, przetarła dłonią oczy. Poprawiła założony na ramionach plecak i już chciała przekraczać mury budynku, kiedy zauważyła dwójkę osób stojących nieopodal wejścia. Przyjrzała się nastolatkom. Jedną z osób okazała się być przewodnicząca szkoły: Anja Dobrzyńska. Dziewczyna nie wyglądała lepiej niż Je Mi. Szara cera, podkrążone oczy i postawa wskazująca na brak sił i osłabienie.
      Do uszu młodej Koreanki dobiegały strzępy prowadzonej rozmowy. Zaniepokojona stanem zdrowia wyższej od siebie brunetki, podeszła bliżej w celu podsłuchania rozmowy i ewentualnej pomocy, gdyby osiemnastolatka nagle zemdlała. Z tą własnie myślą, stanęła nieopodal jednego ze starych drzew. Oparłszy się o jego pień, nasłuchiwała i analizowała obserwowaną sytuację.

----------------
    - Chyba mnie nie do końca zrozumiałeś kolego. Między nami nic nigdy nie było, nie jest ani nie będzie, a to, co sobie ubzdurałeś mnie nie obchodzi. Jest jedna, ważna kwestia i lepiej, żebyś przyswoił ją dobrze. Jeżeli jeszcze raz usłyszę od kogoś, że Ty mnie skrycie kochasz, a ja jestem wredną suką bo tego nie odwzajemniam... oświadczam, stracisz męskość co najmniej na tydzień. - Mówiła Anja coraz szybciej i coraz mniej zwracając uwagę na to, czy obrazi swojego rozmówcę - I tak mało tej męskości Ci zostało - Zmierzyła go krytycznym wzrokiem od stóp do głowy, skupiając się na bordowych rurkach z obniżonym stanem, czerwono-czarnej koszuli w kratę i nienagannej fryzurze. Ów chłopak był przystojny i sprawiał wrażenie obytego i inteligentnego ... dopóki się nie odezwał.
      Zdenerwowana  Anja potarła skronie w geście dezaprobaty i  kontynuowała już spokojnie - W każdym bądź razie uprzedzam, pilnuj się. Spróbuj swoich tępych zalotów u innych, bo u mnie nie masz szans. - Po chwili uśmiechnęła się szyderczo i odwróciła na pięcie, zmierzając w stronę szkoły. Jej rozpuszczone włosy rozsypały się po obu stronach ramion a mroźny powiew wiatru i promienie porannego jeszcze słońca pięknie współgrały pozostawiając na nich lekki, mahoniowy połysk. Niestety piękna chwila nie trwała długo. Młoda dziewczyna nie zdążyła zrobić 3 kroków, gdy usłyszała donośny lecz nadal pozornie dziecinny głos zza pleców.
    - U Ciebie żaden facet nie ma szans! Przyznaj się, nie należysz do tych normalnych! - To zbiło Anję z rytmu, szybko się odwróciła i podeszła do chłopaka. Nie wiedziała co zrobić -bronić się czy może pozwolić mu mówić. Reakcja była jednak natychmiastowa, podświadomie ułożyła prawą dłoń w pięść, i wymierzyła w jego policzek pięknego, dostojnego, szybkiego i silnego prawego sierpowego.
    - Nigdy nie waż się mówić do mnie w ten sposób. Nic o mnie kurwa nie wiesz. Jesteś tępym chłoptasiem w markowych ciuszkach!!! - Krzyknęła na powrót pobudzona i zdenerwowana. Pochyliła się nad leżącym na ziemi Damianem i kontynuowała  - Jeżeli usłyszę albo zobaczę, że mnie obgadujesz i kłamiesz na mój temat to pożałujesz. A pamiętaj, że jako przewodnicząca tej jebanej szkoły mam większą władzę niż Ty i twoi znajomi kiedykolwiek będziecie mieli. - Patrzyła na niego rozwścieczona. To był koniec tego tematu, nie miała zamiaru do niego wracać. Była dumna z uderzenia, jednak wyciągnęła do niego dłoń- tą samą, którą jeszcze przed chwilą wymierzyła cios, on patrzył z niedowierzaniem. Anja prychnęła pod nosem, nie lubiła tego gościa, ale też nie była osobą, która jest bezduszna i przez wiele lat umie żywić do kogoś nienawiść. Jak dotąd tylko jedna osobą sobie na to zasłużyła.
   - Wstawaj, nie będziesz tu leżał cały dzień.- Powiedziała wciąż z wyciągniętą dłonią. - Dłużej czekać nie będę. Ludzie już wychodzą a chyba nie chcesz, żeby Cię widzieli w takim stanie?- Zapytała od niechcenia.
     Damian zmieszany zaistniałą sytuacją, pozwolił aby dziewczyna pomogła mu wstać.
   - Odwróć się - Anja po raz kolejny obejrzała chłopaka od stóp do głów, a widząc zabrudzone od upadku spodnie, skinieniem głowy wskazała na jego zabłocone pośladki. - Otrzep się.- odparła tylko i ruszyła w stronę bramy.
    - Nie idziesz na zajęcia?
Nastolatka odwróciła się w stronę nieznajomego przybysza. Pod jednym z dębów, posadzonych na obrzeżach placu, stała  długowłosa brunetka. Z założonymi na piersi rękoma wpatrywała się w młodą Dobrzańską, oczekując przy tym odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. Adresatka owego pytania zmarszczyła lekko brwi, przymknęła powieki i zacisnęła dłonie. Nie była to reakcja, jakiej spodziewała się Je Mi. Coś jej nie pasowało w postawie przewodniczącej. Nie miała jednak czasu na dalsze rozmyślania. Widząc bezwładnie osuwające się na ziemię ciało dziewczyny, najszybciej jak tylko potrafiła, podbiegła do Anji i ze wślizgiem którego pogratulowałby jej sam Ronaldo, uchroniła ją przed niechybnym urazem czaszki. Z zatroskanym wyrazem twarzy wpatrywała się w trzymaną w ramionach brunetkę. Z niejasnych dla niej przyczyn, w danym momencie poczuła w jakiś dziwny, swoisty sposób iż staje się całkowicie bezsilna. Sama nie wiedziała z jakiego powodu, ale poczuła również napływająca złość, która nasilała się w każdej sekundzie. Złościła się na siebie? Na Damiana, który już zniknął za drzwiami wejściowymi, czy może na samą poszkodowaną, która doprowadziła się do takiego stanu? Zrezygnowana, podniosła lekkie ciało Anji i położyła ją na drewnianej ławce, postawionej kilka metrów dalej.

------------

        Siedziały na pożółkniętej trawie, pokrytej złocistymi, suchymi już liśćmi. Jak co roku, w okresie jesiennym, w parku nieopodal potężnej rzeki, trawnik zamieniał się w kilim pomalowany w najróżniejsze odcienie czerwieni i złota.
         Kang Je Mi z opartą głowa na kolanach, w ciszy słuchała trwającego już od kilku minut, monologu Anji, która to siedząc w podobnej pozycji mówiła nieprzerwanie:

     - W życiu poznałam wielu ludzi. I tych, których można określić mianem złych, i tych dobrych. Od każdego się czegoś nauczyłam. Nie zawsze poznawałam ich osobiście- czasem były to tylko historie zasłyszane w busie, na parkingu, przy stoliku obok. Czasem zdania wyjęte z kontekstu. Czasem puste myśli, błądzące pomiędzy wersami piosenek. Pamiętam, jak kilka lat temu jadąc do szkoły, widziałam starszą kobietę na schodach. Akurat stałam na światłach więc mogłam dłużej się jej dłużej przyjrzeć. Była w starych ubraniach ale czystych, widziałam jak zaczepiła chłopaka.. nie wiem miał może z szesnaście/siedemnaście lat. Wydaje mi się, że poprosiła go o coś.. Może o kawałek chleba? Aby jej kupił.. może o wodę? Było już prawie lato, temperatura około 26 stopni, słońce z nieba oświetlało wszystkie najmniejsze, brudne kawałki miasta. Myślałam, że zachowa się jak na kulturalnego człowieka przystało. Nie zawsze ma się pieniądze. Nie zawsze można pójść i coś kupić.. ale on nie był do niej w porządku. Mała kobieta, starsza pani, chudzinka taka że wiele modelek by jej zazdrościło figury ale modelki z własnego wyboru nie jedzą, ta pani nie miała wyboru. Widziałam, jak zaczął do niej się rzucać, że jak ona może do niego zagadywać, że kim to on nie jest. Czekałam na tych światłach i już byłam spóźniona do szkoły, ale zeszłam z roweru i podeszłam szybkim krokiem do niego.. Widziałam jak się na niej wyżywał- nie fizycznie, bo dawno bym zawołała o pomoc (miałam około 14 lat, teraz bym po prostu go uderzyła z maksymalną siłą) a psychicznie. Darł się jak stara ścierka kuchenna, nie przestawał. Nie mogłam tego zrozumieć. Czym ta kobieta zawiniła? Patrzyłam na nią i było mi bardzo źle. Rzuciłam rowerem i-mając te czternaście lat, ledwo metr sześćdziesiąt wzrostu i czterdzieści osiem kilo wagi-popchnęłam go. Odepchnęłam z całej siły. Potknął się i upadł. Popatrzył zdziwiony i otworzył szeroko usta. Nie wiedziałam co teraz zrobi. Bałam się, ale nie pokazałam tego po sobie. On zaczął coś krzyczeć, że co ja robię.. Pamiętam jak powiedziałam, że jeżeli ma jakiś problem to niech ze mną się zmierzy. Takie małe chuchro. Gdy wiatr mocniejszy wiał to musiałam dobrze trzymać się powierzchni bo odlatywałam. Stanęłam i patrzyłam na niego groźnie. Zapomniałam dodać, że to było wczesne popołudnie, godzina trzynasta, może czternasta. Centrum miasta. Sporo ludzi w koło. Wiele kobiet i mężczyzn, o wiele starszych ode mnie, którzy tylko przechodzili obok i mieli gdzieś, co musi czuć ta kobieta. On z rozdziawioną buzią wstał, otrzepał się, popatrzył na mnie ze złością i poszedł. Nic nie mówił, bo ta akcja zwróciła uwagę nie tylko przechodniów, ale też kierowców i osób w autobusie... Pewnie zastanawiasz się po co Ci to opowiadam, nie? - Przerwała na chwilę. Spojrzała w blade oblicze oraz ciemne oczy swojej towarzyszki i uśmiechnęła się smutno. Kontynuowała- Wtedy zrozumiałam, że ludzie są okropni. Egoistyczni. Narcystyczni. Dbają tylko o siebie. Bolała mnie ta myśl. Bo czemu człowiek może wyżywać się na innym człowieku? Hah, sama nie jestem lepsza... Zastanawiam się, czemu to człowiek innemu człowiekowi tworzy takie piekło? Czemu wielu ludzi ocenia drugiego po okładce, po tym jak wygląda... przecież wygląd nic nie znaczy. Mogę być super inteligentna, opanować nauki Platona, być jego uczniem, posiadać wiedzę o życiu większą niż wszyscy socjolodzy razem wzięci, a mimo to- gdy założę na siebie coś co nie jest modne... nie zrobię makijażu, nie ułożę włosów, nie wyczyszczę butów to ludzie będą krzywo patrzeć. Uznają, że jestem wariatką, że nie warto się ze mną zadawać. Czemu tak jest? - Na powrót spojrzała na siedzącą przy jej boku dziewczynę. Tym razem, jej oczy były przeszklone łzami, nie kryła już uczuć i żalu. Czuła, że teraz potrzebuje nie tylko wysłuchania ale i odrobiny ciepła.  - Czemu ludzie nie mogą zaakceptować inności? Czemu nie akceptują mnie taką, jaka jestem w rzeczywistości? Czemu szepczą... Ukrycie się śmieją... - Zamilkłą, przymknęła powieki, a po jej zaróżowionych o wiatru i mrozu policzkach spływały, pojedyncze, słone łzy. Niespodziewanie poczuła, jak czyjaś drobna i ciepła dłoń, głaszcze ją po włosach i lekko tuli do siebie. Automatycznie złapała się kurczowo wełnianego swetra Je Mi i wtuliła się w nią. Wyczuła w materiale zapach czekolady i pomarańczy. Kącik jej ust poszybował lekko w górę. Nie wiedzieć czemu, zaznała poczucia bezpieczeństwa, stała się spokojniejsza i rozluźniona. Nie chciała już nic zdradzać. O jej przeszłości wiedziało tylko kilkuosobowe grono znajomych, którzy byli dla niej całym wsparciem w ciężkich chwilach. Teraz jednak wystarczyła jej ta krótka chwila, aby zdać sobie sprawę z tego, że jest się zrozumiałym. Przy tej nieznanej dotychczas osobie...
 ----------

Godzina 21.36

       Obie brunetki szły w cieszy, spoglądając w niebieskie sklepienie pokryte już ciemnym jedwabiem i lśniącymi gwizdami. Bezchmurna noc, tak rzadko spotykana w tym czasie. Srebrny  księżyc, wiszący pomiędzy Wenus a horyzontem, oświetlał swym blaskiem drogę którą kroczyły obie dziewczyny.

   - Tu mieszkam. - odparła Anja. Przystając nieopodal bramy prowadzącej do posiadłości zamieszkałej przed Państwa Dobrzańskich. - Dzięki, że mnie odprowadziłaś, nie musiałaś tego robić.
Je Mi pokręciła przecząco głową po czym uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny
    - Musiałam - odparła melodyjnie. - Nie masz za co dziękować. Zamiast tego powiedz mi lepiej jak mam dojść na najbliższy przystanek.
    - Pójdziesz prosto tą drogą a potem skręcisz w prawo- tłumaczyła,- Może jednak podprowadzę Cię. Kto wie czy nie zaatakuje Cię coś w tych krzakach - mówiąc to, wskazała głowa na krzewy rosnące tuż przy piaskowej drodze.
Po okolicy rozbrzmiał echem radosny, miękki śmiech  Je Mi. Anja spojrzała na nią zdziwiona, lecz po chwili przymknęła powieki a na jej usta wypłynął subtelny uśmiech. Polubiła tą nową dziewczynę. Miała w sobie coś, co nie pozwalało, aby jej towarzysz poczuł smutek czy bezradność. Promieniała wręcz niezwykłą, dobrą energią.
    - Spokojnie, dam sobie radę. Jak zaatakuje mnie jakiś bezpański pies, to po prostu wrócę tu i będziesz mnie musiała znosić aż do wczesnego ranka. Co ty na to?
Przewodnicząca szkoły pokiwała tylko na znak zgody. Po czym niepewnie podeszła do nastolatki i przytuliła ją na pożegnanie. Je Mi, zauważywszy niepewność w poczynaniach dziewczyny, śmiało oddała uścisk i poczochrała jej włosy na głowie uśmiechając się przy tym wesoło.
    - To do zobaczenia w poniedziałek? - zapytała wyższa brunetka.
    - Tak, do poniedziałku. Nie zapomnij się wyspać. Żebyś mi nie zasłabła tak jak dzisiaj. Tak w ogóle to jaki ty przykład dajesz? Hmmm? Przewodnicząca powinna być odpowiedzialna nie tylko za innych, ale i za siebie, można powiedzieć, że w szczególności. - mówiła z lekkim przekąsem i wyczuwalnym rozbawieniem. Chciała pobudzić i rozweselić Anję. Zadziałało. Młoda Dobrzańska już podniosła rękę, by wymierzyć sprawiedliwego kuksańca za zniewagę, lecz Je Mi zwinnie odskoczyła i- udając, że ucieka od wymiaru sprawiedliwości- oddaliła się o kilka metrów. Przystanęła jednak po chwili, odwróciła się w stronę Anji i pomachała jej na pożegnanie. Ta tylko machała ręką na znak, aby sobie już szła i z lekkim sercem wkroczyła na podjazd prowadzący do frontowego wejścia. Była spokojna, pierwszy raz od 6 miesięcy nic nie mąciło jej myśli. Z uśmiechem na ustach zamknęła za sobą drzwi.

10 komentarzy:

  1. Pierwsza! Coś długo czekałam na ten rozdział, ale wybaczam, ponieważ rozdział bardzo mi się podobał! Może trochę naciągany ale to szczegół~~
    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się rozdział 5! ♥

    Zapraszam do mnie na nowego bloga~
    destory-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz. Miło, że ktoś jeszcze poświecą chwile, aby tu zajrzeć ;)

      Usuń
  2. Już myślałam, że porzuciłyście pisanie bloga, bardzo się cieszę, że tak się nie stało :)
    Ta historia to jedna z takich, która przyciąga klimatem. Choć nie ma na razie szybkich zwrotów akcji, to ten tajemniczy klimat jest niesamowity i czyta się bardzo ciekawie. Muszę też dodać, że bardzo mi się podobają opisy, są takie... poetyckie. Podsumowując: czekam na dalszy ciąg :)

    Pozdrawiam,
    Ann Flo
    http://butterflyyoja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za komentarz i zarazem wytrwałość w czekaniu : )
      Bardzo miło się robi na sercu, po przeczytaniu takich słów :)

      Usuń
  3. To jest cudowne.. pięknie piszesz, zakochałam się w tym opowiadaniu.♥ Życzę jak najwięcej weny. ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Miło, że jeszcze nas ktoś odwiedza i nasze "wypociny" przypały do gustu innym :)
      Wena zawsze się przyda :)
      Jeszcze raz dziękujemy i mamy nadzieje, że zostaniesz z nami na dłużej :)

      Usuń
  4. Nominowałam Cię to liebster award!~ ^//^
    http://delightfulkoreanangels.blogspot.com/2015/12/nominacja-liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ^^
    Naprawdę wciągnęło mnie to opowiadanie i mam nadzieje, że wkrótce pojawią się kolejne części. Ciekawy pomysł z tymi opisami są takie dokładne a historia wciąga.
    Weny ci życzę kochana w dalszym pisaniu i zapraszam do mnie:
    http://my-dream-is-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny wpis i świetny blog. Twoje opowiadanie bardzo dobrze się czyta. Polecam zajrzeć tutaj: https://www.fryzomania.pl/category/loreal-professionnel Może znajdziesz coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń